Ballada o ubocznych skutkach głupich wyborów.

 Z racji, że uwielbiam twórczość Jacka Kaczmarskiego to dziś odniosę się do kawałka jednego z Jego utworów, który wg mnie świetnie odzwierciedla dzisiejszą obraz codzienności. Utwór ten o znamiennej nazwie "Ballada o ubocznych skutkach alkoholizmu" w wielki skrócie opowiada o libacji z przypadkową osobą, która jest zwyczajnym prowokatorem totalitarnego systemu. Abstrahując od całości tego świetnego utworu, skupię się na dwóch zwrotkach: 


"Trzy razy na dzień jadłem zupę chleb z cebulą

Chleb kradłem więc codziennie ktoś przeze mnie pościł
W tym samym czasie rząd co był nade mną górą
To samo robił z resztą ludzi na wolności
Po kilku latach wreszcie komuś się znudziło
A u nas słowo dosyć zaraz w czyn obrasta
Czego rząd nie dał wzięto sobie siłą
Zmieniono w końcu calusieńki rząd i basta"

Czyż to nie jest przepiękna alegoria patrząc na otaczającą nas rzeczywistość. Na rosnącą inflację, kolejne afery obecnego obozu rządzącego, ograniczanie praw obywatelskich itp. Można by tak wymieniać jeszcze długo - ale przecież żyjąc w tym kraju i w tej konkretnej przestrzeni czasowej powinniśmy mieć świadomość tego co się dzieje. Chyba, że uważamy, że nic się takiego strasznego nie dzieje i jest super. O co więc chodzi?

Jak zwykle chodzi o wolność - przede wszystkim o wolność. W każdym jej wymiarze. W każdym aspekcie. W szanowaniu prywatnej własności, prawie do własnych poglądów, wolności od i do religii. Braku przymusu stosowanego przez aparat państwowy. Możliwości wyboru, który często jest nam odbierany pod płaszczykiem opiekuńczości Państwa, które staje się chomątem i uzależnia. Czy zatem mamy jeszcze granice przy przekroczeniu których - powiemy jasno DOSYĆ? Czy wręcz przeciwnie - będziemy z trwogą obserwować kolejne przekraczanie granic przyzwoitości, praworządności i zdrowego rozsądku przez bandę kolesi, którym wydaje się, że są właścicielami tego kraju i Jego mieszkańców? Podzielonym społeczeństwem jest oczywiście łatwiej rządzić wg starej rzymskiej maksymy. A podział ten - dziś jawi się bardzo wyraziście. Z jednej strony mamy część opozycji szczerze nienawidzącej i nierozumiejącej wyborców jedynej słusznej partii, z drugiej strony mamy część opozycji, która nie widzi sensu w byciu jedynie opozycją. I wreszcie mamy gro osób dla których uprawiania w tym kraju polityka od ponad 30 lat jest pasmem wielu porażek i niedociągnięć. Bo nie sztuka zmienić rząd. Zawsze może przyjść jeszcze gorszy i głupszy. 

Sztuką jest zmiana sposobu myślenia wyborców, tak aby mogli patrzeć bardziej wolnościowo, bardziej przyszłościowo i wbrew toczącej się wojnie polsko-polskiej. Bo w tej wojnie przegrani jesteśmy my wszyscy. Rosnąca inflacja, brak niezawisłych sądów, zagmatwane i wysokie podatki, brak wolności osobistej, głoszenia własnych przekonań, prawa do prywatności i niewpierdalania się państwa w nasze życie to tylko skutki głupich wyborów społeczeństwa. "Tylko" lub "aż" skutki. Obyśmy znali własne granice. Zwłaszcza przyzwoitości. Bo cierpliwości musimy mieć cholernie duże pokłady

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czy słowo libek mnie obraża?

Czy swoboda działalności gospodarczej może prowadzić sama z siebie do apartheidu?