Ku pamięci Marka Kotańskiego - czyli parę słów czym dla mnie jest narkomania

 Blog ten nie powstał tylko by pisać o polityce. Wręcz przeciwnie. Będzie tu dużo tekstów na różne tematy. Takie, które są mi bliskie. 

Przez parę lat pracowałem z młodzieżą uzależnioną od narkotyków. Jako wychowawca, pedagog, przyjaciel. Od wielu lat się tym nie zajmuje. Z wielu względów ale również z wypalenia. Być może nawet głównie z tego tytułu. Zawsze kierowałem się zasadą, że pomagając dajesz poniekąd całego siebie. Gdy już nie możesz - lepiej przestać niż źle pomagać. Ale zawsze podziwiałem i będę podziwiał tych wszystkich, którzy podejmują się tego dzieła. Pracy z ludźmi uzależnionymi. Nie tylko od narkotyków. Uzależnienia mają różny wymiar. I mogą robić różne spustoszenia. 

Jak to jest być przy tych młodych, być z Nimi? Starać się zrozumieć Ich problemy, uchwycić sedno ale i ciąg wydarzeń, które doprowadziły do tego, że znaleźli się w takim a nie innym punkcie. Dotrzeć do miejsca w którym można zacząć wszystko na nowo. Wykrzesać chęć do życia ale zupełnie innego niż do tej pory. Być kimś, z kim można po prostu pogadać ale też kimś kto ustala, kto musi ustalić wyraźną granicę. Namacalnie dotykać problemów w których narkomania była często dopiero na samym końcu wszystkich innych problemów, które prowadziły do niej krętą i niebezpieczną drogą. Bo każdy problem miał gdzieś swój początek. Czasem bardzo bolesny początek, który niekoniecznie był zauważany, dostrzegany, pojmowany. Gdzie brak zrozumienia przeplatał się z brakiem miłości, szacunku, bezpieczeństwa, akceptacji a bardzo często wszechogarniającej pustki i braku sensu aby żyć. Gdzieś w tym spektrum wszystkich problemów był po prostu zagubiony człowiek. Wołał pomocy. Czasem bardziej a czasem mniej wyraźniej. I czasem udało się tą pomoc dać. Czasem było się po prostu narzędziem. Często po prostu się było obok. Uczestniczyło się w sukcesach ale i porażkach. Tyle, że tu porażka najczęściej była okryta czarnym workiem - wtedy zdawałem sobie sprawę, że kolejne życie zostało po prostu zmarnowane. Była bezsilność, był krzyk, płacz. Było pytanie "dlaczego"? Było szukanie sensu. Było uzależnienie od dawania siebie. Aż w końcu przyszło i wypalenie. Ale był to czas, którego nigdy nie zapomnę. 

Tytułem zakończenia niech będą słowa Marka z książki "Sprzedałem się ludzioim":

"Narkomana się tworzy- w domu, szkole, na uczelni, podwórku i na kolonii, słowem wszędzie. Lepi się go z cudownej materii dziecięcej naiwności, chęci poznania świata, wrażliwości uczuć, porywów serca, najskrytszych tajemnic i szczerych łez. To nie do uwierzenia, że my, tak niedawno jeszcze młodzi tacy sami jak nasze dzieci, nagle zapominamy, przekreślamy wszystko i zaczynamy grać dziwną rolę ojca, matki i nauczyciela. Gramy ją niejako w oderwaniu od naszych młodzieńczych i dziecięcych doświadczeń, jakby i w ogóle nie było. Czyżbyśmy się wstydzili naszej przeszłości?".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czy słowo libek mnie obraża?

Czy swoboda działalności gospodarczej może prowadzić sama z siebie do apartheidu?

Ballada o ubocznych skutkach głupich wyborów.